Fleur siedziała na ławce w bezruchu jak sparaliżowana. Wciąż nie docierało do niej to co przed chwilą zrobiła. May stała tuż obok również zszokowana wyczynem swojej koleżanki i wpatrywała się w nią z otwartymi ustami.
- Co...co ty narobiłaś? - wreszcie wykrztusiła.
Fleur spojrzała na nią ze strachem w oczach i po chwili odparła:
- Trochę mnie poniosło...Ale zasłużyła sobie.
- Czym zasłużyła?! - zdziwiła się May, ale Fleur nie odpowiedziała - Jak mogłaś ją uderzyć? Przecież ona...
- Bo chciałam! Nie rozumiesz tego? - przerwała jej - Jest wredna i Charlie na nią nie zasłużył.
-A, więc o to chodzi! O słynnego Charliego tak? Jesteś zazdrosna, że Susan ma takiego przystojnego chłopaka, a ty nie? - odgryzła się May
- Nie, nie chodzi o Charliego! - skłamała Fleur - A poza tym ja możesz tak mówić? Uważasz, ze ta cała Susan jest ode mnie lepsza? Bo jest bogata, bo jej ojciec jest sławnym ministrem Magii, bo wszyscy uważają ją za królową? To proszę bardzo leć do niej! Nikt cię tu nie trzyma!
- Proszę bardzo mogę pójść. Może przynajmniej okaże się fajniejsza od ciebie! I wiesz co? Tak naprawdę to ty jesteś wredna i oceniasz ją nawet jej nie znając. Myślałam, że możemy się zaprzyjaźnić, ale najwyraźniej się myliłam - odwróciła się plecami do koleżanki i ruszyła ulicą Pokątną.
- Świetnie! Po prostu świetnie! - krzyknęła płaczliwym głosem Fleur, ale wciąż była zła.
Wstała z ławki i ruszyła w przeciwną stronę. Przez chwilę zastanawiała się nad słowami May. Miała rację: Przecież Susan nic nie zrobiła, więc czym miała sobie zasłużyć? Zaczęła żałować swojego czynu i to wszystko zaczęło ją powoli przerastać. W jednej chwili straciła swoją jedyną koleżankę i zrobiła sobie wroga w córce samego ministra Magii.
Gdy razem z rodzicami kupiła wszystkie potrzebne książki, zestaw mundurków i resztę niezbędnych przyborów szkolnych, wrócili kominkiem do domu. Piwniczkę rozświetlała zielone płomienie, kiedy Fleur znów spostrzegła stojącą w koncie miotłę. Już chciała otworzyć usta gdy tata odpowiedział na niezadane przez nią pytanie.
- Kochanie, to naprawdę niebezpieczny przedmiot i nie warto teraz o nim myśleć. Idź teraz do domu i przygotuj się na jutrzejszy dzień. Jutro 1 września!
Faktycznie jutro miała wyjechać pociągiem do Hogwartu i powinna się przygotować, ale samo słowo w ustach taty "niebezpieczna" podsyciło jej ciekawość i już rozmyślała jak wykraść miotłę z szopy.
Gdy weszła do pokoju od razu opadła na łózko. Leżała chwilę po czym sięgnęła po torbę z zakupami i wyjęła z niej nowiutką zieloną książkę. Na okładce widniał zloty napis "Quidditch przez wieki". Nie widziała na czym dokładnie polegał ten sport dlatego od razu zagłębiła się w lekturze. I czytała tak przez następne kilka godzin...
Bardzo wczesnym rankiem zerwała się z łóżka, a porozrzucane książki spadły z hukiem na ziemię. Prawie cała noc studiowała każdą książkę by przy użyciu magii wydostać miotłę z szopy, ale nie była pewna czy jej się uda. Zeszła powoli schodami tak by nie obudzić rodziców i wybiegła na dwór cichutko zamykając za sobą drzwi. Wyszła za dom tak by przypadkiem nie zwrócić uwagi nie śpiących już sąsiadów i skierowała się w stronę szopy...której nie było! Przestraszona cofnęła się do tyłu. Nie widziała co ma robić. Zaczęła szukać w głowie jakiegoś zaklęcia, które mogło by jej w tym momencie pomóc. Myślała i myślała aż w końcu...
- Dissendium - szepnęła, ale nic się nie wydarzyło - Niech to szlag...Dissendium, Dissendium, Dissendium!
Nagle została odepchnięta i tuż przed jej oczami znów pojawiła się szopa. Uśmiechnęła się w duchu i odpowiednim zaklęciem bez trudu otworzyła drzwi. Zaczęła schodzić szybko schodami gdy nagle coś przeleciało tuż nad jej głową. Obróciła się gwałtownie ale nic nie zobaczyła. Zaczęła nasłuchiwać i po chwili usłyszała cichutkie pohukiwanie. Prędko zbiegła schodami aż na sam dół w poszukiwaniu stworzenia, które robiło ten hałas. Rozejrzała się po piwniczce gdy spostrzegła, że tuż obok kominka siedzi brązowa sowa. Jej zielone oczy groźnie wpatrywały się we Fleur, a przy nóżce miała przywiązany list. Dziewczynka podbiegła do niej i sprawnym ruchem odwiązała kopertę. Adres wypisany był tym samym szmaragdowym atramentem co poprzednio, ale treść, którą zawierał nie był zbyt przekonująca.
Szanowna Panno Lacroix!
Ostrzegamy, że niepełnoletnim uczniom i uczennicą nie wolno używać magii poza terenami Hogwartu. Ponieważ rok szkolny jeszcze się nie zaczął dostaje pani tylko ostrzeżenie, lecz jeśli ponownie złamie pani ten punk regulaminu zostanie pani niezwłocznie wydalona ze szkoły.
Z poważaniem,
Minerwa McGonagall
Fleur zaskoczona zwinęła list i wrzuciła go w płomienie kominka. Nagle zza jej pleców doszedł znajomy głos.
- Nie powinnaś tego robić.
-Dlaczego? - odwróciła się do portretu wiszącego na ścianie - przecież to tylko głupi list.
-Lepiej uważaj bo naprawdę zostaniesz wyrzucona za szkoły, pobiłabyś wtedy rekord. Nikt jeszcze nie został wyrzucony z Hogwartu zanim zaczął w nim naukę - uśmiechną się staruszek.
-Eh..-westchnęła Fleur- może to i lepiej przynajmniej nie będę musiała oglądać tej całej Susan...
- Susan Evans?
-Tak, tej głupiej córki....
- Susan...Susan - mruczał pod nosem dziadek Fleur i nagle wykrzykną rozradowany:
-Wiem! mogę ci pomóc, żebyś nie musiała mieć w niej wroga!
-W jakim sensie?
- Oh w nadzwyczajnie prostym! Po prostu...-urwał na chwilkę- a sama zobaczysz.
-Ale dziadku...-jęknęła dziewczynka gdy nagle obraz otworzył się przed nią ukazując mały ciemny tunel.
-Wchodź śmiało - doszedł ją stłumiony głos. - nie bój się, spotkamy się na miejscu.
Fleur ostrożnie wsunęła się do tunelu i na czworaka powoli posuwała się w jego głąb. Miała na sobie krótką błękitną sukienkę odkrywającą kolana przez co całe je sobie pozdzierała. Tunel był też wyjątkowo wilgotny dlatego już po dziesięciu minutach przebywanie w nim dziewczyna była cała mokra od potu. Znużona sunęła dalej gdy nagle ujrzała mały prostokącik światła. Przyśpieszyła i zaraz znalazła się w małym ciasnym pomieszczeniu a tunel, który tutaj przybyła, znów zakrywał obraz jej dziadka.Obraz był jednak inny. Ten w szopie miał zielono błękitne barwy, a ten tu gdzie znajdowała się teraz Fleur był ognisto czerwony.
-Dziadku gdzie jesteśmy?-spytała ale staruszek nic nie odpowiedział tylko położył sobie palec na ustach.
Nagle usłyszała kroki i czyjś głos dobiegający zza drzwi. Był to ten sam głos, który słyszała na ulicy pokątnej. Ten przesłodzony , lecz teraz już lekko płaczliwy głosik należący do Susan Evans. Słychać było, że głośno się nad czymś zastanawia.
-Przecież on nie może tego tak ciągnąć - Fleur zdawało się, że dziewczyna mówi sama do siebie.
- Ale niech moja Pani się nie przejmuje - nagle dało się słyszeć drugi głos.- Mój Pan na pewno w końcu zrozumie, że popełnia błąd...
- Nie sądzę Potworku. Widać, że kieruje nim tylko władza, - załkała- już nie zależy mu na szczęściu własnej córki...
Fleur nasłuchiwała w spokoju i nawet zrobiło jej się żal dziewczyny, gdy nagle obraz znowu przemówił.
- Już rozumiesz?
- Nie bardzo...- odparła - Tylko tyle, że najwyraźniej ojciec ją do czegoś zmusza lub coś w tym rodzaju...
- No prawie, prawie- uśmiechną się staruszek - Przychodzę tu dość często, bo w naszej szopce raczej nie ma zbyt wielu zajęć, a tutaj przynajmniej się coś dzieje. Przez ostatnie kilka miesięcy dokładnie podsłuchiwałem wszystkie rozmowy i dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy...
Urwał bo kroki dochodzące z korytarza zaczęły zbliżać się ku drzwiom za którymi ukryta była Fleur. Dziewczynka wstrzymała oddech gdy usłyszała zgrzyt zamka. Drzwi powoli zaczęły się otwierać...
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać ;c No ale ważne, że już jet i mam nadzieję, że się wam spodoba. Mam też do was prośbę. (jeżeli wgl ktoś to czyta xD) Jeżeli macie jakieś uwagi co mogę poprawić, bądź jeżeli rozdział wam się spodobał lub też nie to napiszcie o tym w komentarzu :)
Była bym bardzo wdzięczna, a póki co do zobaczenia ~ / Lady Vega♥
PS; Nowy wygląd Bloga zauważyliście? Tak, tak ostanio mam obsesję na punkcie jego zmian xD
PS2; *Obrazek* Niestety taka prawda :C Jakich fragmentów z książki brakowało wam w filmie? Mnie z pewnością Irytka :D
Nie lubie blogow o tak mlodych osobach jak Fleur, ale ten wyjatkowo jest wciagajacy. Czytam dalej :) a mi najbardziej brakuje wizyty ministra magi w xzwartym tomie u ministra (?) Mugoli :)
OdpowiedzUsuń